— Czy mógłbym tej jeszcze nocy być w domu Marla?
— To właśnie chciałem panu zaproponować. Mam nawet auto pod bramą.
Przez cały czas jazdy do Bayswater nie rzekł Yale słowa, dopiero w przedsionku domu przy Marisbury Place, powiedział niespodzianie.
— Gdzieś musi być cylinder stalowy.
Będący na posterunku policjant, zasalutowawszy, oświadczył.
— W garażu znaleźliśmy flaszkę żelazną.
— Ach! — wykrzyknął triumfalnie Derrick. — Właśnie o tem myślałem.
Pobiegł na schody, wyprzedzając wszystkich i zatrzymał się w oświetlonym teraz kurytarzu. Przyklęknąwszy, jął wąchać, zakrztusił się, a twarz mu poczerwieniała.
— Proszę mi przynieść cylinder stalowy! — polecił.
Policjant opisał przyrząd dokładniej. Była to istotnie flaszka żelazna, opatrzona u wylotu małą rurką z zatrzaskiem.
— Musi być gdzieś jeszcze filiżanka, albo flaszka szklanna! — powiedział Yale.
— Obok tej żelaznej flaszki leżała istotnie flaszeczka szklanna, ale jest rozbita! — zameldował policjant.
— To nic! — oświadczył Yale. — Sądzę, że zostało w niej trochę bodaj płynu.
Grubaśny Parr patrzył nań ponuro.
— Cóż to znaczy? — spytał, a detektyw roześmiał się.
— Nowy sposób dokonania mordu, drogi inspektorze! — rzekł niedbale. — A teraz chodźmy do sypialni.
Ciało Marla, przykryte prześcieradłem, leżało na łóżku, a plama nie wyschła dotąd. Okna były otwarte i wiatr poruszał firanki.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.