Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/58

Ta strona została przepisana.

Prosiła jednak, by przyszedł, gdy oboje będą trzeźwi: może właśnie osłabnie jej postanowienie? Trzeźwa myśl mogła ją skłonić do rozpatrzenia tej decyzji! Z rozpaczą powierzając się nadziei, poszedł.
Zastał ją czekającą na niego.
— Nie powinnam była prosić cię, byś przyszedł — rzekła, ujrzawszy jego bladość. — Lepiej było zakończyć wszystko wczoraj wieczór. I właściwie, ta, rzecz jest zakończona — rzekła opadając bez sił na krzesło.
— O nie! Bardzo daleko do końca, Beryl!
— Frank! Uwierz! Musisz! Wyjdę za Loubę! Więc między nami — wszystko jest skończone!
— Być może — że narzeczeństwo nasze skończone. Ale napewno nie wyjdziesz za tego człowieka!
Spojrzała na niego bystro.
— Frank! nie będziesz próbował — utrudniać! — rzekła wstawiając to ostatnie słowo w miejsce innego, więcej znaczącego.
— Ja to uniemożliwię! Nic mnie nie skłoni, bym stał z założonemi rękami i patrzał, jak poślubiasz Loubę! Nie wiesz, kim on jest!
— Nie mów mi... Zaślubię go, kimkolwiek jest!
— Dlatego, że mu winna jesteś? tak? — Zacisnęła wargi. — Nie potrzebujesz odpowiadać! Mogę się domyśleć! Ale jednak... czy nie mogłaś przyjść do mnie, Beryl —
— Nie!
— Dlaczego nie?
— Niema powodu, dla którego miałbyś płacić me długi!
— Niema? Sądziłem, że są powody — rzekł z wyrzutem.
— Powody, dla których muszę ciebie brać pod uwagę — rzekła.
— Brać mnie pod uwagę — to u ciebie znaczy zawodzić mnie dla takiej bestji?