Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

Uprzytomnij sobie, jak cała ta wielka armia przyszłości idzie, idzie, przez ciche wioski, przez gwarne miasta, po brzegach mórz i jezior, gdzie pod upalnym słońcem, gdzie pod chmurnym niebem, łodziami — gdzie braknie lądu, końmi — gdzie nogi ustają, saniami po śniegach i lodach, przez doliny, przez wzgórza, skróś lasów i potoków, po górskich kamienistych ścieżynach, to pojedynkiem, to kupą, to znów długim rzędem, wszyscy z książkami pod pachą, odziani w tysiąc odmian i sposobów, mówiący tysiącem języków i narzeczy, od szkół kresowych północy, w lodach gdzieś zgubionych, do ostatnich szkół Arabii, ocienionych palmą, miliony idą, miliony, uczyć się tych samych rzeczy, tysiącem różnych sposobów! Wyobraź sobie, drogie dziecko, to olbrzymie mrowisko chłopców, stu szczepów, stu ludów, stu krain; ten ruch niezmierny, którego i ty jesteś cząstką i pomyśl: Gdyby ten ruch ustał, ludzkość popadłaby w dawne barbarzyństwo. Bo on właśnie jest postępem, on jest nadzieją, on jest chwałą świata!
Odwagi zatem, mały żołnierzu milionowej armii! Książki twoje są twoją bronią, twoja klasa jest twoim regimentem, polem bitwy jest ziemia cała, a zwycięstwem jest cywilizacja ludzkości.
Nie bądźże tchórzem w tym boju, mój Henryku drogi!

Twój ojciec“.
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·



Mały patriota z Padwy.
Opowiadanie miesięczne.
29. sobota.

Nie będę tchórzem, nie! Ale chodziłbym z dużo większą ochotą do szkoły, gdyby nam nauczyciel opowiadał co dzień takie rzeczy jak dziś z rana. Ale cóż!