Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy mali pchają się do jego ławki, żeby być jak najbliżej. W arytmetyce mocny. Nosi książki ściągnięte czerwonym rzemykiem. Ma nóż z rękojeścią z perłowej masy, znaleziony przeszłego roku na placu mustry; skaleczył się raz tym nożem w palec aż do kości prawie, a nikt o tym nie wiedział w szkole — a i w domu ani pisnął, żeby nie zmartwić rodziców. Pozwala z siebie nieraz żartować i nikomu żartów za złe nie bierze; ale jak mu kto powie: — nieprawda — na to, co on mówi, że prawda, to mu aż skry z oczu lecą, a pięści tak ściska, że mało nie połamie ławki. W sobotę rano dał solda jednemu z pierwszej wyższego oddziału, bo go malcowi ktoś zabrał i dzieciak beczał na ulicy, że nie ma za co kupić kajetu.
Od trzech dni ślęczy nad listem, którego już jest osiem kartek i który ślicznie wyozdobił piórkiem na imieniny swej matki. Ta matka często przychodzi po niego, tak samo jest duża i tęga jak on i bardzo miła. Nauczyciel patrzy na to ślęczenie a przechodząc koło jego ławki klepie go po karku jak dobrego, spokojnego malca.
Bardzo go lubię i kocham, i rad jestem, kiedy uścisnę w swojej jego wielką rękę, która się wydaje ręką dorosłego człowieka. Przysiągłbym, że naraziłby życie dla ocalenia kolegi, żeby się dał zabić za niego; jasno to widać w jego oczach; a choć raz wraz coś mruczy swoim grubym głosem, znać, że głos ten idzie z szlachetnego serca.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·



Węglarz i pan.
7. poniedziałek.

Z pewnością Garrone nigdy by nie powiedział tego, co powiedział wczoraj rano Bettiemu Karol Nobis. Karol