twarzą, cichy, uśmiechnięty... właśnie jak gdyby czuł biedny chłopczyna tę pośmiertną sławę i jak gdyby był rad, że życie oddał za Lombardię swoją.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Dać życie za ojczyznę, jak mały Lombardczyk, wielka to zasługa; ale nie gardź i małymi zasługami, synu. Dziś rano, idąc przede mną, gdyśmy wracali ze szkoły, przeszedłeś koło ubogiej kobiety, która trzymała na kolanach blade, mizerne dziecko, i która cię o jałmużnę prosiła. Spojrzałeś na nią i nie dałeś jej nic, choć miałeś w kieszeni pieniądze.
Słuchaj, dziecko! Nie przyzwyczajaj się przechodzić obojętnie mimo nędzy, która rękę wyciąga do ciebie; a tym bardziej mimo matki, która o grosz dla dzieciątka prosi. Pomyśl tylko, że może to maleństwo było głodne, pomyśl o trosce tej biednej kobiety. Pomyśl, jakby własnej twojej matce serce łkało w piersiach, gdyby ci musiała powiedzieć kiedy: Henryku nie mam dziś nic dla ciebie. Nawet kawałka chleba... Pomyśl tylko!
Kiedy dam grosz żebrakowi, a on powie: — Niechaj Bóg da zdrowie pani i jej dzieciom! — nie uwierzysz jaką słodycz mam w sercu po tych słowach, i jaką wdzięczność dla tego ubogiego czuję. Zdaje mi się, że naprawdę życzenie to zachowa mi zdrowie na długo i rada wracam do domu i myślę: Ach ten biedak dał mi daleko więcej, niżeli ja jemu!
Czyń więc, moje dziecko tak, żebym czuła niekiedy, że ty sam wywołujesz i sprowadzasz na mnie taką dobrą wróżbę! Wyjmij od czasu do czasu grosz jaki z twego małego woreczka i daj go to starcowi bez