Praca — nie brudzi. Nie mów nigdy o robotniku wracającym od pracy: — Jest brudny — ale mów: — Ma na swojej odzieży ślady swojej pracy. — Pamiętaj o tym. A co do mularczyka, to jest miły chłopczyna i chciałbym, żebyś go lubił: najpierw dlatego, że jest twoim kolegą, a potem dlatego, że jest synem robotnika.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
A śnieg pada i pada!
Zdarzył się brzydki wypadek z tym śniegiem, dziś rano przy wyjściu ze szkoły. Gromada chłopców zaledwie wypadłszy na Corso zaczęła ciskać kulami ze śniegu; a śnieg już topniał i kule z niego były ciężkie i twarde jak kamień.
Na trotuarze było dużo ludzi. Jakiś pan krzyknął:
— Na bok, malcy! — a w tej samej chwili dał się słyszeć ostry krzyk po drugiej stronie ulicy i zobaczyliśmy jakiegoś chwiejącego się staruszka, któremu kapelusz spadł z głowy i który sobie twarz rękami zakrył, a jakiś chłopczyk przy nim krzyczał: — Ratunku! Ratunku! — Zlecieli się ludzie z różnych stron, patrzą, a tego staruszka kula śnieżna trafiła w samo oko.
Chłopacy rozbiegli się jak wiatr. Ja stałem przed drzwiami księgarni, do której wszedł mój ojciec, i zobaczyłem jak ni stąd ni zowąd przybiegło tam kilku moich kolegów i też stanęło udając, że patrzą na wystawę książek. Był tam Garrone, ze zwykłą pajdą chleba w kieszeni, Coretti, mularczyk i Garoffi, ten od pocztowych marek.
Tymczasem koło starca uczynił się tłum, a strażnik miejski i kilku innych ludzi biegało to tu, to tam, grożąc i dopytując się: