cili się do okien, a ogień mordeczy zagrzmiał raz jeszcze.
I oto w kilka chwil można było dostrzec niepokój a potem zamieszanie pomiędzy oblegającymi.
Natychmiast kapitan zebrał garść ochotników w dalszej izbie, żeby zrobić wycieczkę i bagnetami odeprzeć Austriaków od wzgórza, po czym znów na schody skoczył.
Zaledwie wpadł do izby, kiedy usłyszano gwałtowny tętent, któremu towarzyszyło przeraźliwe... hurra! a z okien ujrzano skróś dymu dwurożne czapki karabinierów włoskich, szwadron kawalerii pędzącej co pary w koniach i piorunowe błyski szabel kręcących w powietrzu młyńce i spadających na karki, na głowy...
W tejże chwili ochotnicy wypadli z pochylonymi bagnetami, a nieprzyjacielskie szeregi zachwiały się, zmieszały i zaczęły uciekać w popłochu. Wkrótce potem plac boju został oczyszczony, dom wolny, a dwa bataliony włoskiej piechoty i dwa działa zajęły wzgórze.
Ale stary kapitan złączywszy się ze swoim regimentem walczył jeszcze wraz z tą garścią mężnych, jaka mu została; a nawet jakaś zbłąkana kulka zraniła go lekko w lewą rękę, w czasie starcia na bagnety.
Dzień skończył się triumfem naszych. Ale nazajutrz rozpocząwszy bój na nowo, Włosi pomimo nadludzkich wysiłków odwagi, zwyciężeni zostali przez przeważające siły austriackie, zaś rankiem 27 zaczęli smutny odwrót ku Mincio.
Dzielny kapitan, lubo ranny, szedł pieszo razem z żołnierzami swymi, znużony i milczączy, a przybywszy pod wieczór do Quito, nad Mincio, natychmiast zaczął szukać swego porucznika, który zabrany przez nasz ambulans jako ranny w rękę, wpierw od niego nadciągnąć tam już musiał. Jakoż wskazano mu kościół, w któ-
Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.