Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

wnicę wpajał lekcje bez wytchnienia, będę walczył z lenistwem bez pardonu, żeby tylko raz skończyć to obrzydliwe życie bezczynne i rozlazłe, które mnie upadla, a moich zasmuca.
Dalej! Do roboty! Do pracy całą duszą, wszystkimi siłami!
Do pracy, po której odpoczynek będzie mi słodki, zabawa miłą, a posiłek smaczny! Do pracy, która mi powróci uśmiech mego nauczyciela i błogi pocałunek drogiego ojca mego!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·



Kolej żelazna.
10. piątek.

Przyszedł do nas wczoraj Precossi i Garrone także. Jakie było przyjęcie! Choćby byli synami książąt, nie mogłoby być lepsze. Garrone był u mnie po raz pierwszy, najpierw dlatego, że jest trochę dzikus, a potem wstydzi się, że taki dryblas z niego, a jeszcze siedzi w trzeciej. Poszliśmy wszyscy otwierać drzwi, kiedy się dzwonek odezwał. Crossi nie przyszedł, bo ojciec jego po sześciu latach nareszcie z Ameryki wrócił. Zaraz mama uściskała Precossiego, a ojciec przedstawił jej Garronego mówiąc:
— Oto Garrone! To już nie tylko dobry chłopiec, to rycerz i szlachcic całą gębą!
A Garrone skłonił swoją wielką, rozczochraną głowę uśmiechając się do mnie ukradkiem.
Precossi miał na piersi swej medal i taki był wesół, taki szczęśliwy, bo ojciec jego znów się do roboty zabrał i od pięciu dni już nie pił. A syna to radby ciągle przy sobie w kuźni miał i zupełnie się odmienił.
Zaraz wzięliśmy się do zabawy; powyciągałem co