Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

Nikt ci go już nie zabierze, biedny chłopcze. Żegnaj nam! Śpij z Bogiem. Będziemy cię wspominać zawsze w naszej szkole. Śpij w spokoju, dziecko!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·



Wigilia 14 marca.

Dziś był weselszy dzień od wczorajszego. Trzynasty marca! Wigilia rozdawania nagród w teatrze Wiktora Emanuela; doroczna uroczystość, wielkie, piękne święto! Tym razem nie poniosą świadectw na scenę chłopcy, wzięci na chybi trafi z tej albo z tej szkoły, żeby je przedstawić panom mającym rozdać nagrody. Wcale nie!
Dyrektor przyszedł dziś na „finis“ i powiedział tak:
— Chłopcy! przynoszę wam piękną wiadomość!
Potem zawołał:
— Coraci! Kalabryjczyk!
Kalabryjczyk podniósł się w ławce.
— Czy chcesz należeć do tych, którzy jutro poniosą świadectwa do nagród, aby je władzy przedstawić w teatrze?
Kalabryjczyk odpowiedział, że chce.
— Dobrze! — dyrektor na to. — Tym sposobem będzie także i reprezentant Kalabrii. A będzie to piękna rzecz! Municypium postanowiło, żeby dziesięciu albo dwunastu chłopców pochodzących z różnych części Włoch a należących do różnych oddziałów szkolnych przedstawiło władzom świadectwa do nagród.
Mamy dwadzieścia oddziałów takich i pięć pomocniczych oddziałów, i mamy sześć tysięcy uczniów. W tak znacznej liczbie z łatwością przyjdzie znaleźć chłopca z każdej prowincji kraju. W sekcji Torquata Tassa jest