kiedy się rozłączycie z sobą, i odrazu zacznij wyróżniać tych przyjaciół twoich, właśnie dlatego, że są dziećmi robotników.
Widzisz, to tak: ludzie należący do klas wyższych są jakby oficerami, a robotnicy jakby żołnierzami wielkiej narodowej armii. Ale tak samo w społeczeństwie jak i w wojsku żołnierz nie jest mniej godnym, niżeli oficer; bo godność w pracy leży, a nie w zapłacie, i leży w wartości, a nie w stopniu. Owszem, jest prawie że coś godniejszego tak w żołnierzu jak i w robotniku, którzy ciężej pracując mniejszy zysk odnoszą. Kochaj więc ich nad innych swych kolegów, szanuj synów wielkiej armii pracowników, uczcij w nich trudy i ciężką dolę ich rodziców; wzgardź różnicami klas i stanów, podług których nikczemni tylko stopniują grzeczność swoją i uczucia swoje; pamiętaj, że ta krew błogosławiona, która ci odrodziła ojczyznę, wypłynęła wszystka niemal z żył robotników pracujących w polach i przy warsztatach.
Kochaj Garronego, kochaj Precossiego, kochaj małego Corettiego, kochaj twojego „mularczyka“, bo oni w swoich piersiach małych robotników mają książęce serca, przysięgnij sam sobie, że żadna odmiana losu nie wydrze ci z duszy tych świętych dziecięcych przyjaźni.
Przysięgnij, że jeśli po latach czterdziestu przechodząc koło jakiejś stacji kolei żelaznej poznasz w bluzie maszynisty swojego dawnego Garronego, z czarną od dymu twarzą... Ach, nie wymagam, żebyś przysięgał! Jestem pewny, że skoczysz na maszynę i zarzucisz mu ręce na szyję, choćbyś też był senatorem państwa.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |