bojem dla ocalenia dziecka, które jest życiem jego i całą nadzieją.
Nakoniec — Bóg nie pozwolił, żeby to męstwo, tak szlachetne, zostało daremnym. Mały pływak wydarł rzece jej drobną ofiarę i oddał ją ziemi, tam jeszcze, na brzegu, ratując z innymi małego topielca, po czym powrócił do domu sam, spokojny, z prostotą opowiadając rodzicom o całym zdarzeniu.
Panowie! Piękną, czcigodną jest rzeczą heroizm mężczyzny! Ale w dziecku nie znającym jeszcze ambicji ani jakichkolwiek pobudek osobistego interesu; w dziecku, które musi mieć o tyle więcej odwagi, o ile siły jego są słabsze; w dziecku, od którego nie wymagamy nic jeszcze, i które do niczego nie jest obowiązane, które nam już dobrym i szlachetnym się wydaje, kiedy rozumie i uznaje poświęcenie innych — heroizm w dziecku takim jest czymś boskim.
Nic więcej nie powiem, panowie!
Nie chcę obniżać pochwałami tej wielkoduszności tak prostej. Oto macie tu przed sobą tego mężnego wybawcę, tę świętą dziecinę!
Żołnierze! Powitajcie go jak brata!
Matki! Błogosławcie go jak syna!
Dzieci! Uczcie się imienia jego, wyryjcie sobie w sercach rysy jego twarzy, żebyście go już nie zapomniały nigdy, nigdy.
Przybliż się, chłopcze!
W imieniu króla Włoch daję ci medal za cywilną odwagę!
Ogromny okrzyk wznoszonych głosów zatrząsł murami gmachu, tysiącznym echem w nich odbity.
Syndyk wziął ze stołu medal i przypiął go chłopcu na piersiach, potem go objął i ucałował serdecznie.
Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.