Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/267

Ta strona została uwierzytelniona.

na świecie, nie wyszłabym już stąd i oddała życie, aby im służyć, aby je pocieszać, aby im być matką, aż do ostatniej godziny mojej.
A one tymczasem śpiewały. A były to głosy wątłe, słodkie, smutne, które wprost do duszy szły. Pochwaliła je nauczycielka, więc były uszczęśliwione i przechodzącą pomiędzy ławkami całowały w ręce, bo są ogromnie wdzięczne za dobroć dla siebie i niezmiernie uczuciowe. I zdolności okazują duże i uczą się dobrze — mówiła mi nauczycielka.
Miła, młoda nauczycielka, która na dobrotliwej twarzy ma jakiś wyraz troski, jakby odbicie tej niedoli, którą koi, pielęgnuje i pociesza.
Drogie, serdeczne dziewczę! Między istotami ludzkimi, które pracą zarabiają na życie, nie ma chyba ani jednej, która by zarabiała na nie święciej i ofiarniej!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·



Poświęcenie.
9. wtorek.

Jaka też moja mama dobra! A Sylvia — zupełnie tak samo! Tak samo wielkie ma i szlachetne serce!
Właśniem przepisywał wczoraj wieczór moją część miesięcznego opowiadania: „Od Apeninów do Andów“, które nauczyciel podzielił między nas do skopiowania, takie jest długie, gdy Sylvia weszła na palcach pośpiesznie a z cicha:
— Pójdź ze mną do mamy! Słyszałam jak ojciec z mamą rozmawiał dziś z rana. Ojcu źle poszła jakaś sprawa i bardzo był zmartwiony, mama go pocieszała. Jesteśmy w ciężkim położeniu, rozumiesz. Nie mamy już pieniędzy. Ojciec mówił, że trzeba będzie wyrzec się niejednego, żeby koniec z końcem związać. Więc i nam