Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.

Kocham cię, ojczyzno święta!
Ślubuję ci, że synowie twoi braćmi moimi będą. Że wielcy twoi, żywi i umarli, uczczeni będą zawsze w sercu moim! Ślubuję ci, że będę prawym i użytecznym obywatelem twoim, dążącym ciągle do uszlachetnienia się, by godnym być ciebie! I to ci ślubuję, że ile sił starczy pracować będę nad tym, żeby zetrzeć z powierzchni twojej nędzę, ciemnotę, krzywdę i występek, żebyś mogła żyć i rozwijać się spokojnie i w powadze praw twoich, w potędze sił twoich. Ślubuję służyć ci, jakąkolwiek wyznaczysz mi służbę, umysłem, ręką, sercem, pokornie a gorąco. A jeśli przyjdzie taki dzień, że krwi i życia zażądasz ode mnie, oddam ci krew i oddam ci życie, i umrę z okrzykiem drogiego imienia twojego, ostatnie spojrzenie, ostatni pocałunek przesyłając świętemu sztandarowi twemu!“

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·



32 stopnie.
16. piątek.

Przez te pięć dni, od narodowego święta, przybyło trzy stopnie ciepła. Jest już zupełne lato, wszyscy, zmęczeni jacyś, potracili piękne wiosenne rumieńce. Nogi i szyje się powyciągały, głowy się chwieją a oczy zamykają same.
Biedny Nelli bardzo z tych upałów osłabł. Twarz ma jak z wosku i zasypia głęboko oparłszy czoło o kajet; dobrze jeszcze, że Garrone czuwa i stawia przed nim otwartą książkę, żeby go nauczyciel nie widział. Crossi opiera o ławkę swoją rudą łepetynę w tak szczególny sposób, że wydaje się jakby urwana od kadłuba i tak tylko sobie położona z osobna. Nobis wyrzeka, że nas jest za dużo i że zabieramy powietrze.