Strona:PL Edward Abramowski-Pisma T.3 240.jpeg

Ta strona została przepisana.

Asocjacje te składają się przeważnie z bogatych kupców — członkowie ich zwią się „rycerzami“ i mają swoje kupieckie dyplomy. Każde miasto posiada delegowanych magistratu. W asocjacjach jest surowo rozwinięta zasada solidarności i pomoc wzajemna. Dają oni opiekę kupcom — ochraniają handel od wszelkiego rodzaju możliwych jeszcze gwałtów — stąd ich znaczenie społeczne i rola pomocnicza w rozwoju ruchu wymiennego[1].
Już w tym okresie kupiectwo dochodzi do znacznego stopnia zamożności. Jest to jedyna klasa w rękach której nagromadzają się coraz większe zapasy złota. Kupiectwo — wiedzione instynktem — nie roztrwania je — chowa część jaką zarabia — część wydaje na swe obroty handlowe — które mu dają coraz większe dochody — zwykłem szachrajstwem handlarskiem. Jakie jednak dochody te są znaczne, jak nędzny procent w porównaniu z tym który dawać będzie toż samo złoto w jakie sto lat potem. Kupiectwo przeczuwa jakby to przyjście nowego Mesjasza, zstąpienia na świat Boga — Kapitału, tą tajemniczą siłą rozmnażania się jakie złoto dotąd martwy skarbiec, ozdoba lub znak wymiany otrzyma w przyszłości i przetworzy cię w istotę uduchowioną, żywą, rodczą, w potęgę, która całym światem duchowym i materjalnym zawładnie bez podziału. Jakby przeczuwając tą nową epokę — kupiectwo gromadzi złoto — kiedy inne klasy zjadają je. To właśnie da mu przewagę ekonomiczną, polityczną i moralną.

Tak więc — wraz z zanikiem gospodarki naturalnej i rozwojem handlu — rozwija się w miastach klasa kupiecka gromadząca zapasy złota.[2]

  1. W łonie tych asocjacyj kupieckich rozwija się zarodek przyszłej giełdy. Kupiectwo stowarzyszone ma swe miejsca stałych zebrań, gdzie zbiera się dla układania swych interesów, dawania przekazów, robienia planów handlowych itd. Mają osobne gmachy, odróżniające się swą wspaniałością, zwane giełdą, miejscem wymiany lub lożą kupiecką.
  2. Pieniężna potęga i zbytki kupiectwa są tak znaczne już na początku 14 w., że żona Filipa Pięknego, gdy zwiedzała z mężem miasta Bruges i Gandawę — widząc zbytki mieszczan, wykrzykuje: „myślałam, że sama jestem tylko królową a tu widzę przynajmniej sześćset“. — W drugiej połowie 14 w. Krystyna de Pisan opisuje swe wrażenia z wizyty u żony jednego paryskiego kupca z gatunku podrzędniejszych — ściany komnaty pod bogatem odbiciem zdobne w złoto z Cypru — na ścianach błyszczały cyfry i dewizy damy — cienkie tkaniny z Reims kosztujące więcej niż 300 lirów — nieznana jeszcze powszechnie kołdra z jedwabnej materji tkanej srebrem a dywan po którym chadzano był podobny do złota, poduszki z guzikami z pereł wschodnich.
    W kaplicy des Ursins w Paryżu wisiał obraz (teraz w galerji Wersal-