dotąd w społeczeństwie, wzrastać będą ciągle od XVI w., dochodząc do kolosalnych sum z takich pożyczek — jak zrobiona za Ludwika XVI przez państwo — 1.600 milj. z procentem 12 co stanowiło 200 milj. rocznej opłaty. Z sum tych sądzić można o bogactwach burżuazji XVI w. — Również zadłużają sęi u niej feodałowie których mnóstwo nie może z długów tych narastających wybrnąć i zmuszeni są sprzedawać swe dobra swoim wierzycielom.
Już od XV wieku rozpoczyna się między burżuazją a feodałami cicha walka. Burżuazja czując swą wzrastającą potęgę i znaczenie w społeczeństwie atakuje przywileje feodałów, których caraz bardziej wypiera z ziemi, zakupując odłużone dobra. Feodałowie bronią, czując usuwający się im coraz bardziej grunt pod nogami — ziemię i znaczenie, przewagę społeczną (użyteczność ekonomiczna klasy) — bronią tych przywilejów zażarcie, bronią przywilejów tytułów, oficjalnej swej powagi i wyższości, posuwając się w tem aż do śmiesznej drobiazgowości. Feodał zbankrutowany, bez ziemi, która jest jego podstawą społeczną, bez poddanych, bez samodzielności politycznej którą mu wydziera absolutyzm, sam czuje swą bezużyteczność, bezsilność, sam widzi, że utracił swe dawniejsze znaczenie społeczne z tem większą zawziętością chwyta się pozorów, tytułu, herbu, przywilejów krwi, broni itp. — jako jedyne rzeczy, które mu pozostały.
Do tego dąży — lecz jeszcze tak nie jest. Feodałowie są jeszcze dostatecznie silni żeby mieć polityczną przewagę nad burżuazją i opierać się jej atakom — choć nieraz pieniądz zmusza ich korzyć się przed tą nową klasą „parwenjuszów“.
W 18 w. gdy zbankrutowana w znacznej części, wyzuta ze swych posiadłości, szlachta feodalna pędzi smutny żywot umierających po miastach lub w zubożałych dworach wiejskich, gdzie resztki dawnej świetności tworzą przykry kontrast z męką bankruta, — wielcy feodałowie którzy na salonach stołecznych i dworskich tracą pozostałe fortuny — w tym przededniu śmierci feodałów francuskich — a razem z nimi całego świata, cywilizowanego, wzbiera w nich żółć i gorycz, oburzenie na widok rosnących bogactw i zbytków swego wroga burżuazji — chcą go raz jeszcze, ostatni upokorzyć „chamskiem“ pochodzeniem, parwenjuszowstwem, wyższością krwi swojej, przywilejem tytułów. — Jeden pisarz w 1727 r. wyraża te żale: „Niema już tej delikatności, żeby nie nazywać zamkiem
Strona:PL Edward Abramowski-Pisma T.3 273.jpeg
Ta strona została przepisana.