Strona:PL Edward Abramowski-Pisma T.3 442.jpeg

Ta strona została przepisana.

cie, szachrajsko bez żadnego przywileju, bez żadnej sankcji prawnej do tego, nie będąc przez to uprzywilejowaną politycznie i obyczajowo (coś niesłychanego dotąd!), jako klasa popełniająca stale i ciągle pewien rodzaj złodziejstwa, świadoma nawet tego i kryjąca się z tem.
Dziwne to stanowisko społeczne — zmusza ją do odpowiedniego zachowywania się do ciągłej obłudy, okłamywania nawet samej siebie, przebierania się w najcudaczniejsze posłannictwa i role społeczne, bojaźliwego ukrywania swych rachunków; jej inteligencja łamie sobie bezustannie głowę jakby tę kradzioną nadwartość zamaskować, czem by wytłómaczyć dochody bogactwa i zbytki, a kłopot ten, wynikający z dziwacznego stanowiska społecznego klasy, tworzy całą literaturę, całą filozofję najpotworniejszych zwrotów logicznych. Wszystkie nauki przyrodnicze i nie przyrodnicze są wzywane na pomoc, wobec tego niebezpieczeństwa, że lada kto może wyjaśnić ludowi tajemnicę, ogłosić popełnione złodziejstwo — grozić ciągle. Biologowie stawiają teorję walki o byt organizmów — ucieczkę, że ja umiem stemplować swe księgi fabryczne, ale i tu masy trudności i kiepska obrona — jakże chuderlawego żydka, zidjociałego przez rozpustę, synka bankierów stawiać jako przewagę, prawa silniejszego, wobec czerstwych organizmów chłopa i rzemieślnika? — Teorja organizmu społecznego — podaje że można mózg udawać. — Teorja przeludnienia — kradzież nadwartości robi się zupełnie niewinną rzeczą, wszystko zwala się na niepowściągliwą miłość.
Przytem wieleż zabazgranej bibuły o wynagrodzeniu kierownictwa, ryzyku, pracy umysłowej w przedsiębiorstwie — wiele systemów, teoryj, dzieł dla przekonania, że nadwartości niema wcale nawet, a dochody tworzą się z rozmaitych niepochwytnych pierwiastków. To połowa nowej nauki, większość literatury i pracy umysłowej.
Jakiż dawny rycerz feodał zapierałby się że bierze czynsze i daniny! Brał śmiało, otwarcie i wiedzieli wszyscy za co i dla czego — za to, że swą szablą kraj broni, spokój daje ludowi, dla tego — że jest rycerzem, szlachcicem, panem, lepszej krwi, wyższego pochodzenia, innej gliny. Tutaj zaś — pytanie za co i dla czego, wprawia w kłopot bez wyjścia — jak złapanie złodzieja na kradzieży.
A położenie tem gorsze, że dawniejszy wyzyskiwacz z oparciem się moralnem, bierze jawnie przy powszechnem uznaniu i bierze mało, byle tylko mieć utrzymanie odpowiednie domu — nikt nie szemrze, nie przeczy że — pan obrońca, sędzia od Boga im dany, prze-