Strona:PL Edward Nowakowski-Ksiądz Ignacy Polkowski.pdf/6

Ta strona została przepisana.

śmierć, zwłaszcza, że jakkolwiek już czuł się być chorym po tém kazaniu, nie odmówił jeszcze Felicyjankom w posłudze religijnéj uroczystych obłóczyn, które, wedle ceremonijału ich, trwały przez 4 godziny. Tegoż dnia, w nocy, życie zakończył; legł jak żołniérz na polu bitwy — pracy świętéj. Powołanie téż swoje kapłańskie pojmował z wyższego stanowiska. Nie dla chleba, lecz dla nieba został księdzem nie słowem, nie językiem, ale prawdą i czynami, jak mówi Wujek, miłował Boga i religii św. nie używał za narzędzie do egoistycznych celów. Pełne gorącéj miłości serce swoje oddał był w całopalnéj ofierze Bogu i wszystko, co czynił, czynił z głębokiém przejęciem się i z wyższém namaszczeniem i przeświadczeniem mocném, że od uświątobliwienia osobistego księży zbawienie ludzi i ludów zawisło[1]. Miłość téż najgorętsza, miłość święta, była przewodnią myślą głównym motorem wszystkich jego prac i wszystkich jego czynności. Chwałę boską w tryjumfie prawdy i dobra na świecie, położył był sobie za zadanie całego swego życia. Miłował nawet ojczyznę, zapalonym był patryjotą, właśnie głównie dlatego, że w Polsce przeczuwał dążenie do zrealizowania przez ustrój polityczny i spółeczny wyższych prze znaczeń rodu ludzkiego — uwielbienie Boga![2] I stąd to nawet w zboczeniach, nawet w zbrodniach zdrajców przeciw ojczyznie, widział tylko cienie (felix culpa, jak mówili ojcowie Kościoła, opłakując grzéch piérworodny, który wywołał jeszcze większe miłosierdzie Boże), które jak cienie w rysunku, bardziéj uwydatniały główne zarysy wielkości Polski, a wielkość jéj mierzył nie tyle dawną jéj chwałą, kiedy była przedmurzem chrześcijaństwa, kiedy nawróciła Litwę i Ruś, ile wielkością jéj nieszczęść. I dlalego-to tak rozmiłował się, tak się rozkochał w jéj pomnikach, w jéj pamiątkach i tak głęboko odczuwał to, co tak pięknie w pochwale Woronicza wypowiedział ks. Czartoryski o Krakowie, a co można stósować do całéj Polski, mówiąc: „Kraków, klasyczna ziemia nasza, napełniona tysiącznémi pamiątkami dawnéj Polski..., grobami jéj królów i wodzów, gdzie każde wzgórze, każda budowa, każde nazwanie, że powiem, każdy kamień i kropla każda wiecznie płynącéj Wisły przypominają inne wieki, inne koleje i wypadki w życiu narodu naszego“.
To wszystko, cośmy dotąd powiedzieli, objaśnia, dlaczego tak ukochał pamiątki polskie: bo one objaśniają historyją Polski, która ma wznioślejsze przeznaczenie — w cierpieniach, w niedoli stwierdzić swą wierność i wypróbowana, zasłużyć na większe znaczenie, czego rękojmią jéj przeszłość, pełna chwały. To także objaśnia, dlaczego całe życie jego było jedną, bez wytchnienia, pracą. Pracował, bo bardzo ukochał to, nad czém pracował. Wreszcie to wszystko także objaśnia jego miłość ludzi gorącą. Kto pamiątki po ludziach pozostałe miłuje, ten i potomków tych ludzi musi niemniej miłować. Owóż stąd to pochodzi ta jego w obejściu się ze wszystkimi słodycz niezrównana i uprzejmość niezwyczajna, która, dla nieznających jego płomiennéj duszy, mogła się niejednemu wydawać przesadzoną, a jednak objawiała tylko cząstkę tego, co czuł; hamował bowiem siebie samego, powstrzymywał swoje wylanie się, w obawie być niezrozumianym. Lecz jakże szczęśliwym był, gdy znajdując się w kółku tych, którzy go lepiej znali i pojmowali go, mógł być swobodnym i bez obawy otwiérać głębie duszy swojéj! Jakże umiał wtedy ogrzać, rozweselić i podnieść ua wyższy nastrój swoich współbiesiadników. — To wszystko wreszcie objaśnia jego czynny udział we wszystkich przedsięwzięciach, mających na celu dobro publiczne i jego szczodrobliwość, jego hojność, nawet nad możność, dla potrzebujących — uprzedzającą nawet ich prośbę[3].

Jeszcze słówko o jego zbiorach w książkach, rękopismach, sztychach, obrazach, starożytnościach.

  1. Gdzie dobrzy kapłani, lud zły być nié może, mówi Skarga.
  2. Nie zapominajmy pięknéj strony naszéj Polski, że przez cały czas swojéj niepodległości nigdy nie dopuścił się prześladowania Kościoła, czém żaden przecie naród poszczycić się nié może. Czyż Pan Bóg nie pamięta téj wierności naszéj Polski i nie wynagrodzi jéj za to? Nie traćmy nadziei; nagroda będzie większa nawet nad nasze zasługi.
  3. Niech nam wolno będzie przytoczyć tu chociażby jeden przykład na dowód słów naszych. Jeden ksiądz, starający się o przyozdobienie swego kościoła, w rozmowie z ks. Polkowskim, mówił mu, co zamierza w tym celu uczynić. Ks. Polkowski znając niewielkie środki tego księdza, dla zachęcenia go, ofiarował mu zaraz 50 reńskich. Do wielu przymiotów zacnego ks. Polkowskiego należy policzyć i ten, że bardzo dbał o przyozdobienie domów bożych. (Domine, dilezi decorum domus tuae. Ps.).