Strona:PL Edward Nowakowski-Mowa żałobna przy odsłonięciu pomnika grobowego dla św. p. Dra Władysława Krajewskiego w kościele krakowskim OO. Kapucynów.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

a może nieraz i więcej w duszy cierpiał. Ile też dobrodziejstw, pomocy, wszelkiego rodzaju posług i hojności od niego samego nad możność, lub przez jego wstawienie się od drugich, na wszystkie strony płynęło. O wszystkiem dla wszystkich potrzebujących pamiętał, tylko o sobie niepomny; ostatniem się dzielił, literalnie od ust sobie odejmował; nie zważał na swoje potrzeby i na swoje własne zdrowie, a nawet i życie. Po całych nocach bez odetchnienia czuwając przy chorych nawet zaraźliwych, jak widzieliśmy na Sybirze, i przy Moskalach nawet. Nie pytał, kto cierpi, dosyć mu było, że cierpiał i już był na jego posługi całem sercem wylany. Prawdziwie nieoszacowany był to człowiek; zda się postawił był za zadanie życia swego, uosobić w sobie ideał człowieczeństwa.
O! zaiste, kto go tylko w życiu swojem spotkał i bliżej go miał szczęście poznać, przenigdy go nie zapomni. Sama postać jego wspaniała, sam ujmujący wyraz twarzy zawsze wypogodzonej, łącząc powagę z największą uprzejmością i słodyczą, miał w sobie coś wyższego, nieziemskiego, że śmiem powiedzieć, jakby godność anielsko-majestatyczną i przypominał tych starożytnych Polaków, co my, już tylko z ich grobowców i z ich obrazów znamy. O! czemuż niestety, ta gwiazda urocza, świetlana, cudownie anielska, tyle nam tylko błysnęła, aby ją ujrzeć, pokochać, i stracić, i nosić w sercu ranę żalu po nim, ach! zawsze, zawsze.
Ustawiczna praca, poświęcenie się bez żadnych granic, czuwanie nieustanne przy chorych, i dla własnego coraz większego, wszechstronnego naukowego wykształcenia się, po całych nocach nad książkami ślęczenie; wreszcie głęboka trawiąca boleść duszy udręczonej losem Ojczyzny żałośnym, wszystko to w końcu sprowadziło nieuleczalną chorobę serca i wyczerpało jego siły żywotne, chociaż olbrzymich Pan Bóg mu był użyczył.