ciągnąc sam swoje saneczki ze skrzynką, i nie mając żadnego innego funduszu, prócz nadziei w Opatrzność Boską i w miłosierdzie litościwych ludzi. I nie zawiódł się w swojéj nadziei, Pan Bóg wejrzał na jego ofiarę, przyjął ją i pobłogosławił. Jakoż wszędzie bywał hojną obdarzany jałmużną, a niekiedy otrzymywał i konie, zwłaszcza, gdy się dał poznać w owym kraju z cnót swoich, gdy dowiedziano się o celu jego podróży. Po przybyciu na Sybir, przechodził z miasta do miasta, i ze wsi do wsi, szukając wszędzie Polaków, a znalazłszy ich, udzielał Sakramentów, poświęcał mieszkania, i wszystko czynił, co tylko było w jego możności, dla pocieszenia ich. Zapisawszy imiona znalezionych, obiecywał im znowu (gdy Bóg pozwoli) ich nawiedzić, i szedł daléj. I takim sposobem po całéj pielgrzymując Syberyi, i wszędzie świętych dopełniając posług duchownych, doszedł aż do granic chińskich. Któż potrafi opisać, z jaką radością ten świątobliwy misyonarz był przyjmowany, i z jaką żałością, gdy odchodził, był żegnany! Wszelkie jednak przechodzi wyobrażenie, z jakiem uczuciem powitali go nieszczęśliwi, w podziemnych Nerczyńskich zostający kopalniach. I nietylko nasi, lecz i wszyscy zgoła w onych stronach patrzali na ks. Elizeusza, jako na Anioła, zesłanego z nieba, i inaczéj nawet go nie zwali, jak Ojcem Pocieszycielem[1]. W téj posłudze zostawał przez lat czterdzieści[2], przeszedł cały ten kraj obszerny wzdłuż i wszerz, wszę-
Strona:PL Edward Nowakowski-O. Elizeusz z Uściługa, kapucyn w Syberyi.djvu/5
Ta strona została uwierzytelniona.