V) Wygnani gwałtownie przez sukcesorów fundatora Karmelici, rozpoczęli przeciw nim proces, a lubo dekretem trybunału lubelskiego nakazano przywrócenie Karmelitów i oddanie im tego wszystkiego, co im zapisał fundator — ale ten wyrok i następne wyroki zostawały bezskuteczne wobec przewagi właścicieli Berdyczowa — dopiero aż r. 1717 ostatecznie zmuszony był surowym dekretem trybunalskim Krzysztof Zawisza (wyżej wymieniony) przystać na powrót Karmelitów do Berdyczowa. Pomimo to jednak stawiano im przeszkody co do objęcia w posiadanie zapisanej przez fundatora włości, wskutek czego O. Waleryan Karmelita musiał zanieść r. 1725 manifest do akt grodu Winnickich. Po śmierci Zawiszy Berdyczów dostał się w posagu za żoną Barbarą, córką Zawiszy, Mikołajowi Faustynowi Radziwiłłowi, wojewodzie nowogrodzkiemu; po nim dziedziczyli w Berdyczowie Radziwiłłowie: Udalryk, koniuszy litewski, sławny ekscentrycznościami, mechanik i poeta, syn jego Mateusz, wychowany w petersburskim korpusie kadetów i inni; dopiero tymi czasy przez ożenienie się połowa Berdyczowa dostała się znowu Tyszkiewiczom. Właściciele Berdyczowa nie byli hojnymi dla Karmelitów. Jakoż oprócz zapisu fundatora i legowanych im przez siostrę fundatora Jelcową 50.000 i zapisanych dwóch wiosek przez Potockich herbu Lubicz, znaczniejszego wsparcia nie otrzymali Karmelici i tylko z oszczędności, ujmując sobie we wszystkiem i z drobnych ofiar nietylko z ruin podźwignęli kościół i klasztor, lecz z czasem przez szczególniejszą opiekę Matki Bożej do takiego doprowadzili swój klasztor znaczenia, że chyba tylko jednemu Częstochowskiemu ustępował.
VI) W r. 1717 powróciwszy do Berdyczowa, znaleźli kościół i klasztor w gruzach, tak że nie mając nawet gdzie mieszkać, w drewnianej nędznej chałupce musieli tulić się i pracować własnemi rekami i ziemię uprawiać dla pożywienia (Al. Groza.). Z tem wszystkiem o sobie i o własnem dogodniejszem umieszczeniu nie myśleli, lecz pierwszem ich staraniem było wydobyć z gruzów świątynię Pań-
kcesorom fundatora manifesta 7 kwietnia 1684 r. i 1686 maja 7 w grodzie łuckim, ordynowany przez nich, t. j. przez sukcesorów fundatora, komisarz berdyczowski, niejaki Puhaczewski, zebrawszy gromadę motłochu i uzbroiwszy ich w kosy, strzelby i hakownice, posłał na rozbój do klasztoru, a ci wyłamawszy bramę, rzucili się szukać zakonników, a gdzie którego znaleźli, bili, kaleczyli i przez mur w fosę rzucali, kościół i klasztor złupiwszy, rabunek z sobą zabrali (Aleksander Groza w Pamięt. Rel. Moral. z r. 1852, str. 57).