zdecydował się był dać się zamordować, umęczyć. Wnosić przytem można, że musiał się mieć na baczności; a gdy morderstwa zwykle w nocy się dokonywują, w nocy tylko snadź się obwarowywał, sądząc się być w biały dzień bezpiecznym. Zawiódł się. Czyhali nad nim zbójcy piekielni. Więc w biały dzień przed południem, kiedy w kościele odprawiało się nabożeństwo, summa i po klasztorze rozległy się śpiewy i podniesione tony organów, i wszyscy z klasztoru do kościoła poszli wypatrzywszy tę chwilę, przyszli do celi jego mordercy i w okropny sposób go zamordowali. Wspominając o tem morderstwie, Heleniusz mówi dalej: „Morderstwo miało charakter wściekłej nienawiści ku kościołowi, na osobie przeora wykonanej. Okrutnie dokonany mord, fakt ten niepojęty, dotąd nieodkryty, by pobudką i hasłem klasztornej kasaty, którą niemal natychmiast gwałtownie wykonano“.
I znowu dalej (ib.) mówi Heleniusz: „Mamy w narodowych tradycyach legendę o głosie krwi, wołającym o pomstę do Boga. W chwili nocy, kiedy już wszelkie głosy ludzkie ustaną, umilkną zwierzęta i ptaki, nawet psy czujne ucichną i niemasz wichru, a nawet lekkiego wiatru powiewu, żaden listek się nie poruszy. W takiej rzadkiej chwili, najzupełniejszej ciszy występują pomordowani i wymawiają imiona morderców, wołając o pomstę do nieba. O takiej procesyi zamordowanych w Barze mówiono i pisano w dawnej Polsce[1]. Tak i głos krwi zamordowanego O. Salezego woła nieprzestannie o pomstę do Boga za cios morderczy jemu i kościołowi N. Panny zadany“.
Po kasacie klasztoru smutno i pusto teraz tam w kościele; smutno i pusto i żal niewysłowiony, bolesny, nader gorzki za tem nabożeństwem dawnem, uroczystem, wspaniałem, nieustannem tym śpiewem Sub Tuum praesidium wieczornym Karmelitów, kleczących przed obrazem cudownym — śpiewem przeciągłym, poważnym, dziwnie rozczulającym, poruszającym do głębi serca, któremu zdawało się nawet mury kościelne wtórowały echem. Już pół wieku upłynęło, jak go słyszałem, a jeszcze słyszę odgłos jego w duszy mojej i teraz, i przy każdem wspomnieniu to czuję, co wtenczas czułem, i od łez wstrzymać się trudno. Smutno i żal za tym poza ołtarzem w chórze szmerem gwarnym, jakby pszczół w ulu, odma-
- ↑ Słyszałem od starych ludzi, że ponad Wisłą w okolicach Tyńca takież były zjawiska, widziane przez całą wieś z okolicy.