się uda; w końcu rzekł: mów więc prędko co chcesz i ruszaj skądeś przyszedł.
— Więc napowrót do grobu! bo ja stamtąd przychodzę, słabym głosem odrzekł przybyły.
— Co mówisz, z grobu?
Zamiast odpowiedzi, usłyszał X. Zaremba jakiś trzask i szelest, a stojący przed nim przybyły zniknął mu z oczu.
Niepojmując co to znaczy, ubezpieczył się zrobionym krzyżem św., a mówiąc: wszelki duch Pana Boga chwali, zbliżył się do stolika, skrzesał ognia i zapalił stojącą na nim świecę.
Przy świetle jej zobaczył przewrócony swój stół z książkami, a obok niego leżącego na ziemi człowieka okrytego zeschłą krwią, jakby jaką osłoną i usłyszał wydobywający się z piersi jego niejednostajny chrapliwy oddech, towarzyszący zwykle konaniu.
W takiej chwili pierwszą i jedyną myślą prawego kapłana było ratowanie duszy umierającego; klęknął więc przy nim, a westchnąwszy do Boga zawołał: żałuj za grzechy, a ja w imieniu Boga udzielam ci rozgrzeszenia.
Przedrzeć się musiał ten głos pociechy i zbawienia do duszy jego, bo w nieruchomych oczach źrenice zadrżały i pierś wydała westchnienie.
Strona:PL Edward Nowakowski-Statua Najśw. Maryi Panny przed Kościołem OO. Kapucynów w Krakowie.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.