„Wojna! na koń! Kozacy, hej na koń!
„Na polski bunt są szable i pałasze.
„Bezbronny kraj, otwartą polną błoń
„galopem dziś przebędą wojska nasze“.
Tak wołał wróg... I szyki swoje słał...
Stań, wrogu, stań! Zagrodzą tobie drogi
do naszych ziem bezmierne stosy ciał.
Zostaną tu umarłe jeno wrogi.
Dla Ciebie dziś, o Polsko, idzie w bój
kto jeno żyw — i bohatersko ginie.
Każdy twój syn za kraj wojując swój
może się bić w ojczystej swej krainie.
Szczęśliwszym jest, niźli żołnierski lud,
co lał swą krew daleko na obczyźnie
od Ebru fal do euksyńskich wód,
od Alp po Kreml o biednej śniąc ojczyźnie.
Wspomóżcie nas! W ogniowym deszczu kul
topniał nasz huf pod Jeną dla ojczyzny.
Topniał nasz huf pośród Marengo pól,
pod Champaubert ponosił krwawe blizny.
Polak się bił za Francję, jako lew,
zwycięscą był lub ginął w krwi szkarłacie...
Dla braci swych, co za was leli krew
azali wy prócz łez dziś nic nie macie?