Strona:PL Elżbieta Drużbacka Poezye Tomik 1.djvu/106

Ta strona została przepisana.

Wnet już nienawiść wszystką nań broń zpędza,
W dżdżystym strumyku rozpękniony płynie.
Chęć panowania w Cezarze tak żwawa,
Iż na ojczyznę ostry miecz obraca;
Tak go zniszczyły podeptane prawa,
Iż krwią w senacie życie swe utraca.
Cóż mocniejszego nad Rzym, świata pana,
Wszystkim koronom dawał swoje prawa;
Szczególna miłość tak podło ubrana,
Rzym wywróciła iż upadła sława.


II.
Nie kocha miłość, lecz na wędę łowi.

Któraż w lubieżnych pokaże się rana,
Żeby miłości ran nie doznawała:
Na które miejsca bieży wieczór z rana,
Aby do zguby kresu uprzedzała.
Nietylko lampą pałającą ziemię
Zapala, kiedy skry affektów wznieca,
Lecz pośród wody ludzkie gore plemie,
Niczym niezgasi serdecznego pieca.
Nie jest tak ciężki sajdak Kupidyna,
Choć ostrych grotów strzał napełnia bonty.
Lecz wędę sieci zarzuca dziecina,
A te zdradliwiej proch zajmują lonty.
Więc teraz rybak łowi wam bezdenny,
Teraz marynarz niewód garnie z toni;
W sen przepaść wiedzie melodya Syreny,
Tak oszukuje miłość co cię goni.