Hałas grubych rozmów, śmiechów, sprzeczek; tłum koni, przez różnych ludzi za uzdy trzymanych, i bydła, któremu na szyje powrozy zarzucają; tłum chłopów, Żydów, zagrodowców, szary, siermiężny, chęcią zysku rozgrzany, rozgadany, rozmachany, oczami z pod zmiętych czapek połyskujący. Wśród tłumu, przed rozwartemi wrotami stodoły, stajen, obór, na podścielisku słomy brudnej i zmiętej — kocz[1] stary, kabryolet[2] jeszcze nowy i ładny, parę bryczek, wozy, z których na jednym błękitno pomalowana młocarnia, na innych pługi z połyskującymi lemieszami[3], brony, zębami do góry obrócone, splątane nogi od stołów i stołków, grube, czerwone szafy, nadwerężone albo i połamane, bezimienne i bezkształtne sprzęty, narzędzia, graty, rupiecie. To wszystko na wielkim, gładkim dziedzińcu, z którego strony jednej stoi wysoka gęstwina drzew, prawie pozbawionych liści,