Wszakoż, zamiar ten do skutku przyprowadzić nie było łatwo. U tego kija były dwa końce. Strzecznym pobierać się z sobą Kościół święty zabrania, i wiadomo, że małżeństwa takie zawsze nieszczęściami różnemi trapione bywają. Wzgląd to był dla Tuczyny Mruka nader poważny, z którym też długo mocować się musiał, po nocach nie sypiając, ustawicznem myśleniem głowę sobie nadwerężając, a nic pewnego przez czas długi wydobyć z niej nie mogąc. Wydobył przecie: błysnęła mu w głowie myśl, że Kościół zabraniający może być także Kościołem pozwalającym, i że on sam wie o kilku wypadkach takich, w których strzeczni i cioteczni od samego Ojca świętego pozwolenie na pobranie się otrzymywali. A kiedy Ojciec święty pozwala, to już i grzechu niema.
Baby wprawdzie gadają, że i pomimo tego pozwolenia, ustawiczne jakieś niebłogosławieństwo pary takie ściga, ale u bab wiadomo: włosy długie, rozum krótki, i każda z nich wór, zabobonami i postrachami wypchany, przez całe życie na plecach dźwiga. Swoją babę to już on rychle przekonać potrafi, z Adasiem trudniej pójdzie, bo mu Ewka ta utrapiona z głowy nijak wyleźć nie chce. Ale musi, kiedy o ziemię idzie. Ewka Adasiowi z głowy wyleźć musi. Chłopak nie głupi jest i sam pozna, po której
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/064
Ta strona została uwierzytelniona.