kając się, ani słów nie przekręcając, owszem, każdemu głosem nadając znaczenie takie, jakie mieć było powinno; dziadunio Cyryak czytać tak ją nauczył.
A tę książkę, którą teraz czytali, otrzymał on w podarunku od tego pana, z którym razem na wojnę był wyszedł, a potem lata dość długie krainę osobliwą, daleką i białą, zamieszkiwał. Więc często gęsto przypominały mu się dzieje różne, z posiadaniem tej książki związane, które też wnuczce opowiadał. O wypadkach różnych, których świadkiem był i razem aktorem, o ludziach pomarłych, a niegdyś nad życie mu milszych, o stronach odległych i wszystkiem, co śród nich zaznał, nauczył się, zapracował, mówił dziewczęciu zasłuchanemu, które łokciami o stół wsparte i obie ręce w gęstwinie włosów zatapiając, wpatrywało się w niego oczyma roztropnemi, uważnemi, w świetle lampy jaśniejącemi, jak srebrem nalane, głębokie i do dna przejrzyste kryształy. Na pierwszej stronicy książki dużemi literami wypisane było imię i nazwisko: Piotr Skarga.
— A wiesz ty, mała, kto to był?...
Za oknami luty wicher zimowy szumiał, hulał, śniegiem na świat sypał, a oni we dwoje: dziadek w długiej kapocie i wnuczka dużą chustką od zimna ogarnięta, zwolna, ze skupieniem,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/072
Ta strona została uwierzytelniona.