Ostatnie słowa wymawiając, wyprostowała się tak nagle, że aż chustka z głowy jej opadła, i z uwagą nadzwyczajną przypatrywać się jęła drodze polnej, która z za opadłych z liścia berberysów wyraźnie stąd widzieć się dawała. Aż wyprężyła się cała nakształt struny, wzrok do ostatka wytężony w drogę tę wlepiając. Z pozoru wszakoż nic się osobliwego na drodze tej nie działo. Wytoczył tylko się na nią z za lasku wóz w jednego konia zaprzężony, a na nim oprócz woźnicy w chłopskich sukniach, siedziała kobieta po miejsku ubrana, w czerni cała, w czarnej chusteczce pod brodę związanej na czepku, który białem obrzeżeniem twarz jej zasłaniał.
Kiedy wóz tak blizko berberysów się znalazł, że wyraźnie dostrzedz było można czarną chusteczkę na głowie jadącej kobiety i dobywający się z pod niej rąbek białego czepka, Anastazya rękoma splasnęła i z nadzwyczajnym wybuchem głosu zawołała:
— Józefa! Józefa jedzie!
Porwała się z desek i jak strzała ku bramie podwórka, a za nią, ku drodze, którą się wóz toczył, pobiegła, szarą chustę na deskach ostawiając i w czerwonej bluzce swej tak szybko biegnąc, że się aż włosy jej, jak złote skrzydła za nią rozwiewały, gdy zaś tak bie-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.