i biedy ludziom nie sprawi? Wtenczas ona pokazała paszport swój, bardzo regularnie napisany i potwierdzony, jako też i pozwolenie cale takie, jakiem być powinno, na sprzedawanie po wsiach i miasteczkach książek do nabożeństwa, medalików i krzyżyków poświęconych, obrazków świętych, różańców, szkaplerzy.
W paszporcie stało nazwisko, które wszystkim nieco dziwnem się wydało, bo brzmienie miało cudzoziemskie. Tedy spytali się jej, jaką wiarę wyznaje, a gdy rzekła, że tę samą co i oni, milczeli chwilę dumając, i nad sprzecznością jakąś, którą postrzegli, głowami kiwając. Dlatego też, Nawróciciel, człek w całej okolicy największej powagi używający i bystre oko trzymający zawsze na wszystkich jej sprawach, znowuż zapytał: Kto ona taka? Jakiego stanu i zatrudnienia jest? I dla jakiej przyczyny, nazwisko takie mając, spólną z nimi wiarę i mowę posiada? Ona, zapytań tych słuchając, zarumieniła się, jak obłok na zachodzie, ze spuszczonemi oczyma stała przez moment nieporuszona, a na całej jej twarzy odmalował się smętek niewymowny. Potem przecież podniosła głowę i ani hardo ani pokornie, tonem zwyczajnym, a tylko z uprzejmym uśmiechem rzekła:
— Sługą Boską i ludzką jestem. Służyć żądam duszom waszym, aby modlitwę i naukę
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.