że. U Piszczałków, którym nigdy nie działo się dobrze, przez ten rok nędza czarna zapanowała, bo nie tylko zubożeli do reszty, ale jeszcze i straszna choroba po całej familii ich poszła. Z suchot wymierać poczęli...
Anastazya, że ciemno w izbie czynić się już poczynało, lampę na stole zapaliła i, naprzeciw Józefy usiadłszy, nic nie odpowiadając, wpatrzyła się w nią oczyma do głębi zaniepokojonemi. Usta jej ułożyły się przytem w wyraz niezadowolenia i przykrości. Józefa zaś, jakby myśl o Piszczałkach tak w niej wezbrała, że co prędzej chciała ją z siebie wyrzucić, mówiła dalej:
— Chata do reszty zestarzała im i zgniła, przez ściany wiatry wieją i swobodnie sobie po izbach latają; zimno też tam takie panuje, że aż mię trzęsło, a do jedzenia mają niewiele, bo w polu im źle urodziło, a i tego co urodziło z przyczyny choroby nie było zebrać komu...
Tu pan Cyryak poruszył się niecierpliwie na krześle i, pomimo uszanowania, które zawsze Józefie okazywał, z żywością przerwał:
— Ta bieda, w której Piszczałkowie pogrążeni są, bez przyczyny z ich strony pochodzącej nie jest. Nie rusza się trzcina bez wiatru...
Teraz Józefa, z czołem więcej jeszcze niż wpierw zmarszczonem, przerwała:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.