na zimny przeciwek się przeniosła; odzież ciepłą jej sprawiła, lekarstwa różne daje, a podczas to i w nocy nawet wstanie, aby obaczyć, czy jej czego nie potrzeba... Piszczałkowie też kupą całą tera u niej przesiadują. Niby to dla obaczenia się z Martką przychodzą, a na całe dni albo wieczory ostają sobie w domostwie ciepłem i wszystkiego dobra pełnem. Ona zaś karmi ich, poi, poswary i kłótnie znosi...
— Jakie kłótnie?
— A bo to taka familia jest, że kłóci się z sobą, jak najęta: ojciec z matką, dzieci z rodzicami i pomiędzy sobą... Piszczałka, jak się rozkrzyczy, to jakby kto we trzy flety od razu dmuchał, i wtenczas tylko uspokoi się, kiedy Piszczałkowa z Salką, jak wilki na owce, na niego wpadną, a potem znowu z sobą, albo z młodszymi chłopcami kłócić się poczną. Martka, widząc to, gorzej chorzeć zaczyna, płacze i kaszle, a Naścia, zamiast wygnać ich ze swego domu, jakby to każdy inszy człowiek uczynił, perswaduje, prosi, Pana Boga przypomina, aż gdy wytrzymać już nie może, Martkę ze sobą zabrawszy, na przeciwek ucieka i drzwi za sobą zaryglowuje, co Piszczałkom i na rękę, bo gdy ona, zamknąwszy się przed nimi z Martką, jak w więzieniu siedzi, oni do spiżarni i kuchni idą, wszystko, co tam jest wywlekają, warzą, smarzą
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.