łzami się oblewać, a złości i nienawiści płomieniem po żyłach przepływać i wichrem w głowach szumieć. Piszczałka, pierwszy tym wewnętrznym ogniom i wichrom folgę czyniąc, cienkim swym głosem, w którym teraz coś świstało, chrypiało i stękało, zawołał:
— A to my raz drugi już od święcie nam przynależącej się sukcesyi jak dudkowie z kwitkiem odprawieni się widzimy! Bo co się tycze tej ziemi, którą nas nie dobroć stryjaszka, lecz sprawiedliwość prawa obdarzyła, to pomiędzy dwóch rozdzielona i z inwentarza wszelkiego ogołocona...
Tu rozległ się krzyk Mruka, nietyle głośny, ile od poruszeń rękoma, a nawet i nogami czynionych, mocy nabierający:
— Kpem byłbym, gdybym ten łachman przyjął, co mi go nieboszczyk jak psu kość ogryzioną rzucił! Niech go ta sama osoba bierze, która przypochlebstwami wszystko dla siebie zagarnąć potrafiła, i niech krzywda moja i dzieci moich na głowę jej padnie! U Pana Boga pomsta dla niej się najdzie, a wprzód jeszcze u tego, co bogactwu jej wierność u ołtarza przysięgnie, a na nią samą, jak na sukę nogą nastąpi...
— A! bo trza nam było tak samo, jak ona, nieboszczykowi do nóżek upadać i łaskę jego przypochlebnem języcznictwem sobie wylizywać...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.