ofiarował, bo dlaczegóż nie żenił się z nią w ten czas, gdy tajnych myśli i zamiarów pana Cyryaka nikt nie był świadom? Jakoż córki Nawróciciela i Ewka Glindzianka każdemu, kto słuchać chciał, opowiadały, że i tera już, przed ślubem, narzeczeni sprzeczki pomiędzy sobą zawodzą, a potem przez czas jakiś sępem na siebie patrzą.
Było tak: kiedy z prośbą Naściną oboje do świetlicy Nawróciciela przyszli, zdawało się, że słońce majowe, wietrzyki wonne i róże najpiękniej rozwite razem z nimi tam weszły. Jak promienie od słońca majowego i jak kolory od kwiatów, tak radość i szczęście od nich obojga biły. Nikomu ani śniło się, aby Naścia mogła kiedykolwiek wydawać się taką śliczną, jako wtedy się wydawała. Od czarnej sukienki, którą na żałobę po dziadku przywdziała, twarz jej, która w ostatnich czasach zmizerniała i przybladła, odbijała, jak biała leleja, oczy miała świecące, jak brylanty, a z ust, poczerwieniałych jak korale, co moment zęby, jak perły, błysną, taki uśmiech szczęśliwości do nich przyrósł. Przysiadła się wnet do Ewki i, obejmując ją, po cichu wyznawała, że jest nadmiar szczęśliwa, a tylko wstyd w niej mieszka, który podczas i nawet często szczęście jej zatruwa.
— A czegóżbyś ty wstydzić się miała? — zapytała Ewka. — Przecie twój luby przystojnie i po
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.