nia nie mającą, była, toby wiedziała, że folwarki, zwłaszcza dobre, na dokończenie nijakich żałób nie czekają. Żałoby po umarłych sobie, a interesy ludzi żyjących sobie i zadziwia mię, że panna Anastazya zalicza siebie do takich, którzy dla głupich zabobonów życie sobie i inszym zatruwają.
Nawróciciel znowu się w to wtrącił, mówiąc, że i on także, chociaż mężczyzną jest i świat niezgorzej zna, noszenia żałoby po zacnych i blizkich osobach cale nie poczytuje za zabobon.
— Nieboszczyk dobroczyńcą Naścinym był, ojca jej zastępował, od złych ludzi ją bronił, naukę poczciwą do głowy jej wkładał, a na ostatek, dobro swoje, jak na szlachecki stan nasz, bardzo wielkie, testamentem jej zapisał. Nic tedy złego, ani dziwnego upatrzyć w tem nie można, że Naścia pamięci dobrodzieja swego uszanowanie chce okazać, a co się tyczy brania folwarku w dzierżawę, to ucieknie jeden, nadbieży drugi. Byle pieniądze, a chęć do roboty była!
— Roboty! otóż to, roboty! — zawołał pan Apolinary, cale już nadąsany i najeżony. — A co ja przez te półrocze, które pannie Anastazyi na noszenie żałoby i na ronienie łez samotnych podoba się obrócić, robić będę? Dla
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/207
Ta strona została uwierzytelniona.