ale czegoby jeździli? za jakim interesem? — nikt nie wiedział, i różne tylko po okolicy szły o tem pogłosy.
Jedni domyślali się, źe Naścia za Bolka wyjść namyśliła się; insi, że ktoś z daleka, może nawet i nieduży obywatel jaki, przez list czy przez pośrednika jakiego o rękę się jej zgłosił, tedy Nawróciciela rad wzywa i do miasta po wyprawę jeździ. Ani chybi po wyprawę! bo nawet za drugiem pojechaniem, dwie skrzynki spore, czemciś napełnione a dobrze zamknięte, z sobą przywiozła.
— Co to? — zapytała Ewka.
— Kamienie! — śmiejąc się, odrzekła Anastazya,
— Nie żartuj! Ja takie myślenie mam, że to wyprawa twoja?
— Wyprawa — rzekła znowu, ale już inszym zupełnie tonem, takim poważnym, że Ewka pomyślała: »Tak jest; wyprawę sobie w mieście kupiła... Uf! jakie ciężkie skrzynie! Płótna pewnie w nich moc wielka«.
I załamała ręce dziewczyna czarnowłosa nad Naścinemi skrzyniami, a łzy ciężkie stoczyły się po licach jej bladawych, bo myślała sobie, że ona sama nigdy wyprawy nijakiej robić nie będzie, ani do ślubu z Adasiem nie pójdzie, z racyi ubóstwa swego a nieubłagalności rodzicieli
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/251
Ta strona została uwierzytelniona.