Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.

W czerni była cała. Sukienkę i szubkę ciepłą miała na sobie czarną i chusteczkę takąż na złotych włosach pod brodę związaną, a w ręku trzymała sporej wielkości torebeczkę skórzaną. Strój był schludny i przystojny, ale smętny, a twarz jej, na widok licznego zgromadzenia rumieńcem oblana, wyglądała przy tym stroju, jak róża, rozkwitająca w cieniu głębokim. Niebawem przecie ośmieliła się, uspokoiła i ukłonem wszystkich naokoło powitawszy, oboje gospodarstwo z uszanowaniem w ręce pocałowała. Potem, stanąwszy przy stole, za którym Mruk i Piszczałka z familiami swemi siedzieli, podniosła na Wincentego oczy błagające.
— Otcze kochany! — rzekła — zlitujcie się, powiedzcie wszystko, bo ja przy takiej dużej kompanii nie zdołam!
Ale Nawróciciel głową tak potrząsł, że aż czupryna, którą miał nadmiar wielką, czoło mu szpakowatymi włosami zasypała.
— Musisz zdołać — odpowiedział: — trza koniecznie, abyś postanowienia swoje sama zadeklarowała, aby potem sporów i podejrzeń nijakich ludzie nie potworzyli.
Ona, widocznej trudności doświadczając, głowę spuściła i chwilę stała w postawie wahającej się i zawstydzonej, ale potem oczy, które