Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I znowu rękę pod ramię matki wsunąwszy, prowadziła ją ku kanapce, w przyćmionem świetle lamy stojącej.
— Drzwi zamknięte: nikt nam nie przeszkodzi, pomówimy długo! Tylko trzeba nam być rozsądnemi, spokojnemi, patrzeć na rzeczy i w same siebie jasno i zupełnie jasno wiedzieć czego chcemy, a potem spróbować chęci i zamiary nasze do skutku doprowadzić... umieć chcieć!
Przy ostatnich wyrazach naśladowała nosowy głos barona Emila, zaśmiała się i jednocześnie, przed matką, która na nizkim sprzęcie usiadła, osuwając się na kobierzec i ręce jej w swoje ujmując, z oczyma w oczach jej utopionemi, zaczęła:
— Moja mamo, jeżeli chcesz, bardzo prędko zostanę żoną znakomitego medyiwialisty, pana Emila Blauendorfa, i wszyscy troje wyjedziemy stąd do Ameryki... za morza!
— O, nie! nie! nie! — zawołała Malwina, i z takim przestrachem pochyliwszy się ku córce, ramieniem ją otoczyła, jakby przed upadającą ścianą domu porywała się ją osłaniać.
— Nie, nie to! nie to! Co innego... Coś zupełnie innego...