Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 089.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

otoczyła ją ramieniem i chciała ku sobie pociągnąć, ale Kara ruchem strwożonym i ślizkim wysunęła się z jej objęcia, złożyła książkę i odwróciwszy się, znowu kędyś szła... Angielka zwróciła się ku drzwiom, mówiąc:
— Pójdę po twoją matkę!
Ale wnet stanęła zlękniona, bo Kara, nagle zdobywając się na głos, krzyknęła:
— Nie!
Zarazem źrenice jej rozszerzyły się i zaczęła drżeć.
Nie było wątpliwości. W szeregu pustych salonów, które ciągnęły się za temi drzwiami zdobnemi w złote szlaczki i arabeski, zobaczyła jakiegoś stracha. Ale jakim właściwie był? skąd wypełzł? Angielka nie wiedziała i, usiadłszy, pobladła z trwogi, złożyła na kolanach bezwładne ręce. Wobec tych ust zsiniałych i tak milczących, jakby je zamknęła jakaś święta czy piekielna pieczęć, co uczynić może? Ojca niema w domu, matki wzywać, gdy samo imię jej, wydziera z piersi dziecka krzyk przerażenia, byłoby okrucieństwem nadaremnem. Brat!.. Siostra starsza!.. Ręka Angielki poruszyła się w sposób oznaczający wątpliwość. Czekać trzeba, pozostawić ją czas jakiś samej sobie. Może uspokoi się, zwalczy stracha, przemówi...