Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 020.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie Aloizy, że przybywam w tej godzinie, w tej właśnie godzinie twoich ważnych, ogromnych, kolosalnych zajęć! Ale otrzymawszy wezwanie twe, pospieszyłem...
— Tak, — rzekł Darwid — potrzebuję pomówić z panem... Niech pan chwilę zaczeka.
Zwrócił się ku stojącym u stołu dwom ludziom, którzy na przywitanie jego z Kranickim patrzyli z niepodobną do utajenia ciekawością. Oddawna już każde spotkanie się Darwida z tym wiecznym gościem i epigonem arystokratycznych rodów posiadało właściwość obudzania ciekawości ludzkiej. Darwid nie wiedział o tem długo; teraz, od niedawna się dowiedział, i bystry wzrok jego pochwycił na ustach znakomitego prawnika ledwie dostrzeżony uśmieszek, na którego spotkanie podobnyż zleciał z ust budowniczego. Kilka minut jeszcze rozmawiał z nimi, poczem odchodzących przeprowadził do drzwi, i gdy zamknęły się, rzekł do pozostałego gościa:
— Teraz służę panu.
Nikt nigdy nie widział służby, tak lodowato zimnej i mającej w sobie odcień powściąganej groźby. To też Kranicki dłużej niż było trzeba, umieszczał kapelusz na jednym ze sprzętów, a pochyloną twarz jego oblał wyraz niepokoju,