Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 046.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w tej pogłosce — odpowiedział — usiłowałbym zniszczyć ją razem z pogłoską.
— I miałby pan słuszność! miałby pan zupełną słuszność! — zawołał książę.
Zarazem przychylił usta prawie do ucha jego i szepnął:
— Niema takiego paktolu, któregoby taki jelonek, jak baron Emil, wypić nie zdołał. To prawdziwy pożeracz fortun. Już połknął jedną i pół...
Zaśmiał się i zaraz z uprzejmością niezmierną dodał:
— Syna pańskiego widuję często... Przedstawił go nam przed rokiem ten poczciwy Kranicki i jesteśmy mu za to, ja i żona moja, bardzo, bardzo wdzięczni... Sympatyczny, piękny, wysoce inteligentny młodzieniec! Czyni panu honor, czyni honor!
Wyszedł. Darwid stanął przy okrągłym stole, zamyślony, ze szpilkami ironii w uśmiechu i oczach, z chmurą zmarszczek pomiędzy brwiami. Młody rzeźbiarz, ulubieniec księcia, w odzieży prawie dziurawej, swobodnie dostawał sobie suchot, aż zjawił się parweniusz, sakiewką swą wyręczył kieszeń arystokraty i w zamian — otrzymał wizytę i zaproszenie.