— Co, mamo?
— Podaj mi ciastka, Iro!
Kiedy drżącą trochę ręką brała ciastko ze srebrnego koszyka, Irena z wesołym śmiechem zawołała:
— Nakoniec zjesz choć ciastko! Ogromnie zmieniłaś się, mamusiu. Już teraz nie mogłabym tak, jak dawniej, nazywać cię małym żarłoczkiem, bo od pewnego czasu jadasz, mamusiu, tak mało, że prawie nic.
Malwina z pieszczotą uśmiechnęła się do żartobliwej nazwy, którą niegdyś nadawała jej córka, a Irena żartowała dalej:
— Pamięta mama, jakeśmy we dwie na współkę, z małem tylko przyczynieniem się Kary, zjadały całe koszyki ciastek, albo takie duże, duże pudełka cukierków? Teraz to już przeszło. Oddawna spostrzegam, że nic prawie nie jadasz, mamusiu, i ładnie ubierasz się tylko z musu. Gdyby to było podobne, chciałabyś nieraz włożyć zamiast swojej pięknej sukni morowej — włosienicę. Prawda? czy zgadłam?
Z bladem rumieńcem, opływającym znowu czoło i policzki, Malwina odpowiedziała:
— Zgadłaś.
Irena zamyśliła się, a po chwili, nie podnosząc oczu na matkę, cicho zapytała:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 071.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.