Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 075.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to? — zawołała, podnosząc twarz, której policzki zaświeciły wilgocią w świetle lampy, ale ujrzawszy córkę, zaraz uśmiechnęła się swobodnie.
— To ty, Iro! Dlaczego nie śpisz jeszcze?
— Nie mogłam usnąć i poszłam do sypialni mamy po książkę, którąśmy wspólnie czytać zaczęły. Chłodno się robi, więc przyniosłam szal. Dobranoc.
Odeszła, ale nie wyszła z pokoju. Książki żadnej nie miała w ręku; więc może szukała jej w ślicznej rzeźbionej szafce, napełnionej książkami, którą otworzyła. Stała przed tą szafką, z ramionami podniesionemi ku górnym jej półkom, z warkoczem nieruchomo leżącym na białym batyście, okrywającym szczupłe plecy.
W oczach Malwiny, patrzącej na córkę, odmalowała się niecierpliwość, oczekiwała jej odejścia.
— Czy późno już? — zapytała.
— Bardzo późno — nie odwracając głowy, odpowiedziała Irena.
— Czy Kara kaszle tej nocy?
— Wcale dziś nie słyszałam jej kaszlu.
Malwina wstała i zachwiała się na nogach