Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

samą brodą umieściła i z ręką na jego sierści, z szeptem: «Pufik, dobry Pufik!» usnęła.
Wtedy ozwał się turkot doróżki, szybko i z hałasem przed dom zajeżdżającej, i znowu powstały w domu ciche ruchy i odgłosy. Na wschody wstępowali dwaj mężczyźni, z których jeden starszy, w starannie wygładzonym, ale trochę zniszczonym kapeluszu i w modnem, lecz trochę zniszczonem futrze, zniżonym głosem do drugiego mówił:
— Tak, tak! c’est quelque chose d’inouï! kazał mi zerwać z tobą wszystkie stosunki i przestać bywać w jego domu.
— Tysiąc nocy i jedna! Skądże to? dlaczego? — zawołał drugi.
Nagle zatrzymał się pośród wschodów i wpół drwiąco, wpół z politowaniem na towarzysza patrząc, zapytał:
— Czyżby dowiedział się?
Kranicki twarz odwrócił.
— Mój Marysiu... z tobą... o tem...
— Malowane garnki! — zaśmiał się Maryan. — Czy bierzesz mię za mego pradziadka? Cóż? dowiedział się?
Z czerwonemi plamami na policzkach i czole, Kranicki twierdząco powiekami mrugnął.