Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 089.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale teraz, ilekroć dźwięk głośniejszy z za drzwi zamkniętych uszu jej doleciał, stawała jak wryta i powieki jej mrugały, jak wiatrem wstrząsane liście. Oddawna już przychodziło jej na myśl, że może kiedykolwiek stać się w domu coś strasznego, coś, na co ona nie będzie już mogła pozostać ślepą i głuchą. Może stanie się dziś właśnie?... Powolnym, równym krokiem, po błyszczącej posadzce, pomiędzy purpurą, błękitem i różnymi odcieniami białości, które napełniały dwa salony, chodziła od jednych drzwi do drugich, ze wzrokiem utkwionym w książkę, w obcisłem swem ubraniu, więcej niż kiedy sztywna i chłodna, z twarzą szczupłą i nieruchomą, nad którą długa szpilka wyrzucała z włosów metaliczne błyski.
Nagle, za innemi drzwiami, z za których dochodził dotychczas dźwięk rozmowy, przez dwa głosy kobiece po angielsku prowadzonej, rozległ się wybuch srebrnego śmiechu, drzwi otworzyły się z trzaskiem i do salonu, na którego purpury i białości słońce zimowe rzucało złote wstęgi, wpadła para szczególna. Była to piętnastoletnia dziewczyna w jasnej sukni, jasnowłosa, różowa i wysoka, która nizko pochylając się trzymała za przednie łapki szarego pinczerka i razem z nim okrążać zaczęła sprzęty