Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 182.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze z najszczerszem uwielbieniem, uznawałem w tobie mistrza. Nieraz myślałem o tem, z jak doskonałą logiką, z jak niezłomną wolą otrząsnąłeś się z tych etykiet, któremi inni ludzie, nawet rozumni poniekąd, oblepiać się jeszcze nie przestają! Gdybyś w dążeniach swych potykał się o malowane garnki z etykietami: rodzina, ojczyzna, ludzkość, miłosierdzie itd. itd., szedłbyś znacznie powolniej i nie zaszedłbyś tak daleko. Ale byłeś zdumiewająco logiczny. Ze zdumiewającą siłą i bezwzględnością umiałeś chcieć. To właśnie, odkąd dojrzałem, napełniało mię dla ciebie, ojcze, uwielbieniem prawdziwem. W czasie ostatniej twej nieobecności, przeszło trzyletniej, nazywałem cię nieraz w myśli: nadczłowiekiem. Takich jak ty, ojcze, wyobrażał sobie zapewne Fryderyk Nietsche, gdy...
Tu urwał, pełen zdziwienia wzrok podnosząc na twarz ojca. Aloizy Darwid, bardzo blady, ze skórą drgającą na policzkach i skroniach, wstał, silnie oparł dłoń na stole i wymówił:
— Dosyć!
Gwałtownego wzruszenia, którego doświadczał, pod ironicznym tonem i uśmiechem ukryć nie mogąc, mówił dalej:
— Dosyć tego rezonerstwa, tej argumentacyi i tej całej gadaniny — pustej. Jeżeli zamiarem