Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 188.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jeden miraż pierzchł i malowany garnek wypłowiał. Cóż robić?
Mówił to z cicha, przygryzał czasem dolną wargę, był zmartwionym istotnie i głęboko.
Po chwili mówił dalej:
— Cóż robić? Na zawód, który mię spotkał, zrezygnować się muszę, ale co do rozporządzania się tak bezwzględnego moją osobą, protestuję. Jeżeli zamiarem twoim, mój ojcze, było zrobienie ze mnie wyrobnika fabrycznego, trzeba było tę robotę zaczynać wcześniej. Teraz indywidualność moja jest już rozwinięta i nie da się wtłoczyć w żadne cmentarne wrota. Wychowywać mię na wielkiego pana i przez czas dość długi pozwalać, nawet żądać, abym używał wszelkich dóbr świata i jak najzaszczytniej dla ciebie jaśniał w świecie, a potem zapakowywać mię do szkoły powściągliwości, skromności i pracy, jest to, chciej przebaczyć, mój ojcze, że nazwę rzecz po imieniu, jest to nielogiczność i brak konsekwencyi. Mógłbym jeszcze dodać: brak sprawiedliwości, ale nie chcę bronić się argumentami, czerpanymi z malowanych garnków. Co tylko pewne, to, że ofiarą despotyzmu patryarchalnego nie zostanę.
Wstał, podjął z ziemi kapelusz i zgrabny, spokojny, tylko z ceglastymi rumieńcami na