Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 212.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przyskoczyła ku katedrze i załamując ręce, zawołała:
Bigre! quelle mine de funerailles!
I dalej mówiła, raczej trzepała po francusku:
— Czy masz zmartwienia? To źle! Trzeba nie dbać o nic. Czyń, jak ja. Mam także zmartwienia, mais je m’en fiche. Oto jak się z niemi obchodzę!
Tu dokonała pas, tak elastycznego, że malutka stópka podleciała w górę i końcem pantofelka dotknęła brody Kranickiego. Było to poglądowe ukazanie sposobu, w jaki obchodzić się należy ze zmartwieniami.
Et adieu la compagnie! — zawołała, bransoletami zadzwoniła, zniknęła.
W pokoju stała się znowu cisza, wśród której Trystan składał rycerski ukłon przed Izoldą, mnich Alberyk spuszczał się do czeluści piekielnej. Śmierć tryumfująca rozpościerała nietoperzowe skrzydła i Święci w złotych gloryach pobożnie splatali blade ręce na jaskrawych szatach.
Baron siedział przed organem, z głową na pierś spuszczoną. Kranicki, zanurzony w katedrze, kilka sekund głośno sapał, aż zgryźliwym tonem przemówił: