Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 222.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

samym języku, kilka razy pytanie powtórzył. Maryan, ciągle po saloniku chodząc, opowiadał rozmowę swoją z ojcem i postawione mu ultimatum. Baron śmiał się z cicha, Kranicki wydawał okrzyki oburzenia, Maryan z twarzą rozognioną i ruchami gorączkowymi mówił:
— Odkąd zacząłem myśleć, człowiek ten był przedmiotem podziwu mego. Logiczny, konsekwentny, niezwalczony, z jednej bryły wykuty. Wspaniały monolit! Żadnych sentymentów, żadnych przesądów. Niczem nie dające się zachwiać rozwijanie własnej indywidualności. Rozumiałem, że sposób wychowywania mię, a potem popychanie ku najwyższym sferom życia, zmierzały ku temu, abym żył na chwałę jego. Miałem być jedną z kolumn świątyni, którą wznosił na cześć swoją. Ale właśnie ta bezwzględność, z jaką zużytkowywał wszystko dla celów swoich, budziła we mnie uwielbienie. Siła produkcyjności jego była równą sile jego egoizmu. Tak być musi u każdej indywidualności, pomyślanej przez naturę nie szablonowo, lecz oryginalnie. Znałem go niewiele, ale pragnąłem bliższej z nim znajomości. Byłem pewny, że zrozumiemy się zupełnie, że ujrzę zblizka wspaniały monolit. Tymczasem... pełno etykiet, różnych