Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ascetka 064.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jem białem, wąskiem łóżku siedziała jak senna, z członkami zdjętemi taką niemocą, że splecione jej ręce na czarnym habicie wyglądały, jak rzeźba z marmuru. Z szeroko rozwartych jej oczu grube łzy padały powoli, równo, na wychudzone policzki i czarny habit, na złoty u piersi krzyż i marmurowe ręce, które piekły, tak były gorące; ale ona tego nie czuła. Nie czuła nic, oprócz ciężkiego, gorzkiego żalu za rajsko piękną ziemią, na którą spadła ogromna ciemność, z larwami znikomości i zła na dnie. Zło, znikomość, grzeszenie, cierpienie i umieranie powszechne i konieczne, Stwórco, oto twój świat! Niebo jego — obłudny błękit, z którego w ufnych spadają grady i gromy, ziemia jego — kretowisko, w którem tajemnie na stopy przechodniów czyhają zjadliwe gady, powietrze jego — ocean smutku i trwogi, serce człowieka — kielich po brzegi nalany łzami! Ludzkość jest zbiorowiskiem mar, które zapominają o tem, że lada powiew rozwiać je może, szkieletów, niepomnych na to, że lada chwila opadną z nich łachmany ciała. Gromada szaleńców, wyobrażających sobie, że doścignie, co ściga, i o różne ściany roztrzaskująca sobie głowy i serca; głodnych nędzarzy źrących się o kości; głupich pawiów, pyszniących się kroplą barwniku, pierze ich zaprawiającą; dzieci, które z samych siebie wypuszczają bańki mydlane i klaszczą im z zachwyceniem, a przez to tylko żyć mogą, że zapominają o tem, co było wczoraj i co będzie jutro. W powietrzu, w wodach, w gęstwinach traw i drzew, w siedliskach zwierząt i ludzi, dobroci, litości, bezpieczeństwa nie ma. Wszędzie toczą się srogie boje i