Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

nie uśmiechały. Były trochę apatyczne, trochę kapryśnie skrzywione. We fraku i białym krawacie, leniwie wkładał na ręce białe rękawiczki.
Musi iść na wieczór do baronowej. Nie chce mu się, ale pójdzie. Dziś szczególniej, gdy doświadcza spleenu nieznośnego, który od pewnego czasu napada go coraz częściej, wolałby o wiele pozostać w domu i czytać tę zajmującą książkę, której białe karty świecą na biurku, pomiędzy fraszkami z bronzu i malachitu. Tak rzadko teraz zdarza się mu natrafić na książkę prawdziwie zajmującą, a ta jest właśnie taką. Nowa teorja naukowa, nowe poglądy na istotę człowieka fizyczną i psychiczną. To zaciekawia i budzi nadzieję, już w nim omdlałą, że może istnieć na świecie coś świeższego, głębszego i rozumniejszego nad to, co istnieje. Od dość dawna, wtedy tylko czuje spokój i zadowolenie zupełne, choć chwilowe, gdy w ciszy i samotności czyta, rozważa, myśli. Tylko, że im więcej myśli, tem więcej samo dno rzeczy wydaje mu się oddalonem i niedosięgłem. Zwykły to objaw w człowieku, który wiele uczył się, doświadczał i spostrzegał. Zwykły i smutny, bo płytkość i krótkość wszechrzeczy ludzkich, gdy tylko jest poznaną, sączy w serce smutek i zniechęcenie, które pod